Podróż z dziecięcych marzeń… Inny kontynent, cały dzień w drodze, ja i on, ku przygodzie…
Wpuścili i życzyli udanego pobytu – był udany, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, oczywiście pozostawił niedosyt, więc i ogromną chęć powrotu 🙂
Ale ja w sumie nie o tym, bo ten kto mnie zna wie, że obietnic dotrzymuję, terminów niekoniecznie, ale jak mówię A to na 100% powiem B, więc prędzej czy później podzielę się z Wami kilkoma przyjemnymi historyjkami z lutowej wycieczki…
Cierpliwość jest cnotą, nie każdy ją ma… Jeśli wziąć pod uwagę swing, budowanie relacji i oczekiwanie na spotkanie to my mamy jej duże pokłady… Zawsze spokojni czekamy na dogodny dla wszystkich termin spotkania… Nie piszemy scenariuszy, bo i po co – zawsze sprawdza się dobre jedzenie, gra w butelkę i pozytywne nastawienie do tego co może, ale nie musi się wydarzyć. I tak też było tym razem, kobiety się umówiły, dogadały szczegóły, by cała czwórka mogła oddać się przyjemności wspólnego spędzenia czasu.
Przyjechali fajnie ubrani, z prezentami i uśmiechami na twarzach – cieszyli się na to spotkanie tak jak my. Nikt niczego nie planował, ale dzieci zostały u dziadków, żeby nas nie ograniczać, gdy przyjdzie nam ochota na coś więcej niż kawa i swingerskie historyjki 🙂
Po „oficjalnej” części spotkania przyszedł czas na grę w butelkę, czas na powolne budowanie napięcia i fizycznej relacji, na niespieszne poznawanie dotyku, na oswajanie się z nim, na znane i nieznane reakcje naszych ciał… masaże, pocałunki, spojrzenia w oczy, chwile niepewności czy się sobie podobamy, czy jesteśmy podatni na przyjemność, którą chcemy dawać sobie z każdym muśnięciem i z każdym mocniejszym dotykiem, którą chcemy czuć.
Oj tak, jesteśmy podatni, działamy na siebie – jego szorstki zarost i moje ciało to długa przygoda, fala dreszczy, która się nie nudzi – od przyjemnego bólu do przyjemnego rozluźnienia (PS. Następnym razem poproszę, żeby zostawił sobie trzydniowy zarost, żeby sprawdzić czy i jaka będzie różnica), chętnie uczyliśmy się siebie, chętnie poznawaliśmy każdy zakamarek naszych ciał.
Nie do końca wiem co robiła druga para, bo wymiana była swobodna, wyszła naturalnie i zanim zaczęliśmy bawić się we czworo daliśmy sobie przestrzeń, by poznać się we dwoje. Wspólny prysznic był wisienką na torcie – miłe ochłodzenie w upalną noc… No i kurczę… ta relacja ma przyszłość. Żadnych zgrzytów, żadnych niewygód, żadnych pretensji i oczekiwań, tylko sympatia i przyjemność, która mogłaby trwać i trwać…
Trzymajcie kciuki żebyśmy nie czekali zbyt długo na kolejne spotkanie… mieszkamy naprawdę niedaleko siebie…
#KochamCiebieBardziej #Ona #On #Swing #Zabawa